To pierwsze spotkanie z tym szczepem, dlatego kiedy Robert zabrał się za przyrządzanie muli, ja szybko sprawdziłam, że winogrono to uprawiane jest w Marche we Włoszech. Jego nazwa pochodzi od słowa "verde", czyli zielone i odnosi się do koloru jaki ten szczep daje winom.
Tym razem kolor był bardziej słoneczny, żółty, bardzo żywy i ładnie zbudowany. Zapach jest dość płytki, ale czysty i przyjemny. Wyczuwamy nuty gruszki i coś co przypomina nam zapach świeżego papieru. Wino nie miało kontaktu z beczką, w smaku jest lekko kwaskowe, z wyraźną nutą alkoholu (bo rzeczywiście zawiera 13% alkoholu - sporo jak na białe). Smak przechodzi w cytrusy, gruszki. W tle czujemy aromat kwiatów i słomy.
Nasze odczucia zgadzają się z typowym opisem wina które powstaje z verdicchio. Są one zazwyczaj kwaskowe z dużą paletą owocowych smaków.
Robert: Nie przepadam za białymi winami, ale uwielbiam mule. W tym połączeniu wino wypadło bardzo dobrze. Było lekkie, aromatyczne, owocowe. Niby nic specjalnego, ale mi bardzo smakowało. Zasłużone 84/100.
Marta: Przez Robertową pasję doprowadzę się do niebezpiecznej granicy codziennych degustacji, jednak przekonało mnie dziś jedno: KOLOR WINA. Lubię białą stronę tego trunku i o dziwo to połączenie szybciej trafia do mojego serca. Wino mi się "spodobało". Lekka kwasowość, wyczuwalna nuta kwiatowa, przyjemny zapach świeżości i czystości. No cóż, potwierdza się moja opinia przewagi białego nad czerwonym. Moje 82/100.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz