Musimy przyznać, że nadal podchodzimy do Bordeaux z pewnym szacunkiem należnym legendzie. Trochę jest w nim respektu, trochę obaw, nieco dystansu. Przede wszystkim zdajemy sobie sprawę z faktu, że klucz do Bordeaux leży też w jego cenie, a jako że nie jesteśmy w chińskiej przewadze "kolekcjonerów=inwestorów" i nie możemy zaliczyć je do naszych luksusowych rozrywek, rzadko zdarza się sięgać po dobre butelki.
Możliwości mamy mniejsze od azjatyckich przedsiębiorców ale ostatnio korzystając z promocji, kupiliśmy Château Andron Blanquet Saint-Estèphe Cru Bourgeois 2007 (butelkę przeceniono o połowę ceny).
Leżący na lewym brzegu Żyrondy region Médoc śmiało może być nazywany mekką fanów wina. Takie nazwy jak Lafite, Latour czy Mounton stały się synonimem bajecznie drogich win, zwykle niedostępnych przeciętnemu człowiekowi. Saint-Estèphe to leżąca najbardziej na północ i najmniej ceniona z czterech głównych apelacji Médoc (obok Pauillac, Saint-Julien i Margaux). Wina z Saint-Estèphe są uważane za mało eleganckie, pozbawione finezji, chłopskie i kanciaste. W porównaniu do leżącego na południe Pauillac są zwykle twardsze, bardziej taniczne, co prawda aromatyczne, ale o wątlejszym ciele.
Château Andron Blanquet leży na południowo-wschodnim krańcu Saint-Estèphe i graniczy z chyba najbardziej znaną winnicą tej apelacji: Château Cos d`Estournel. Dominują tutaj żwiry leżące na twardym, obfitującym w żelazo piaskowcu. W butelce mamy typowy dla Médoc kupaż: Cabernet Sauvignon, Merlot i Cabernet Franc.
Wino jest w kolorze ciemnych wiśni. Głębokie, niemal czarne z delikatnie różową obręczą i ładnymi łzami (13% alkoholu). Aromatyczne - czujemy porzeczkę, paprykę (ewidentny wpływ Cabernet Sauvignon), ale też nuty pieprzne i roślinne. Zapach jest gęsty, pełny, tłusty, niemal daje się pochwycić w palce. W smaku za to niezbyt rozbudowane. Czujemy kwaskowate owoce z dobrze wtopnionymi taninami. W tle ładnie komponują się delikatne nuty ziemiste.
Robert: W tym winie nie chodzi o epatowanie owocami, czy o nadmierną agresywność tanin. Kluczem jest za to balans i harmonia. Każdy kieliszek roztacza przed nami nowe odcienia i barwy. Szkoda je pić, skoro sam zapach upaja. Bordeaux nie są moimi ulubionymi winami, ale uczę się cenić ich klasę - 87/100.
Marta: Nigdy (chyba!) nie zostanę wielką fanką Bordeaux, bo do tego potrzeba pasji i cierpliwości, a ja wino traktuję jak przygodę a nie sztukę życia. Kiedyś czytałam, że azjatyccy turyści biorą Bordeaux za iPhona czy inną nowinkę technologiczną, którą trzeba po prostu mieć. Ja inwestorem nie jestem, chciałabym jednak nauczyć się doceniać tę elegancję i umieć z nią sobie poradzić...
Czuję przewagę zapachu nad smakiem. Jak na Bordeaux i moje obawy, chyba brak mu ciężkości i dlatego warzywne klimaty nie mają możliwość rażenia przesytem. Stąd spodobała mi się jego aromatyczność i optymalny poziom rustykalizmu.
Zdecydowanie warto je spróbować zwłaszcza, że nieczęsto zdarza się okazja, by napić się 7-letniego Bordeaux w takiej cenie.
Ocena - bardzo dobre.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz