Za nami piękny weekend! Razem ze znajomym spędziliśmy go poza miastem; wieczorem niedzielni kierowcy dali nieźle popalić, ale pozytywnie zmęczeni i głodni, wspólnie upichciliśmy steka z jarmużem i do tego podaliśmy chianti.
Wybór padł na Villa Montorsoli Chianti 2011 z Castelfiorentino. Wino kupione w Almie w przecenie po 34,99 zł (cena regularna ok. 48 zł). Sangiovese jest tutaj uzupełnione szczepami canaiolo (10%) merlot (10%).
Kolor prezentuje się nieco żywiej niż w typowym chianti: bordowy z fioletowymi odblaskami. W kieliszku zostawia łzy o średniej intensywności. Niestety wino ma dla nas podstawową wadę: alkohol nie wtopił się w całość. Czujemy go wszędzie - w nosie i ustach. Smakuje bardziej jak truskawkowa nalewka niż chianti. Kwasowość niska, wino jest słodkawe. A same taniny gdzieś daleko w tle. Po aromatach smażonych konfitur spodziewalibyśmy się wina "gęstego jak galaretka", które można kroić nożem. Niestety jest odwrotnie - brakuje mu ciała i jest rozwodnione.
Robert: Owocowość jest tutaj zbyt dosłowna. Brakuje jakiejkolwiek tajemnicy, czy niuansów. Nie po to kupujemy chianti, by napić się truskawkowej nalewki i to bez odpowiednich dla nalewki procentów :) Niewarte swojej ceny! 78/100
Marta: Wino zupełnie nie w moim stylu. Nie lubię butelek, w których pierwsze skrzypce grają alkoholowe nuty i trudno skupić się na czymkolwiek innym. Taka dominanta może i znajdzie swoich miłośników, ale mnie do siebie nie przekonała.
Ocena - kiepskie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz