czwartek, 29 maja 2014

Szampan 007 - Bollinger - degustacja

Jaki trunek przychodzi Wam na myśl, kiedy w grę wchodzi niezłomny James Bond?
Czy przypadkiem nie martini - wstrząśnięte, niezmieszane?

Na wczorajszej prezentacji, na którą zostaliśmy zaproszeni przez Winkolekcję, producent szampanów Bollinger przekonywał, że to właśnie ich marka powinna być bardziej kojarzona z serią filmów o agencie 007 niż włoski wermut. Trzeba przyznać, że mają co do tego mocne podstawy: zaznaczono, że od "Żyj i pozwól umrzeć" z 1973r. pojawia się ona w każdej kolejnej produkcji. Dodatkową ciekawostką jest, że za ten product-placement Bollinger nie musi płacić, a wszystko dzięki gentlemańskiemu porozumieniu z lat 70-tych. 

Szybki wywiad wśród naszych znajomych potwierdził, że niewielu kojarzy Bonda z kieliszkiem szampana w ręku. A szkoda, bo jak się okazuje Bollinger ma sporo do zaoferowania i pewnie samemu producentowi najbardziej zależy na tym, by i w kinowym przekazie udowodnić jego wyjątkowe cechy.

Bollinger jest jednym z ostatnich domów szampańskich, który nadal pozostaje w rodzinnych rękach. Mimo że odpowiada za mniej niż 1% światowej produkcji tego rodzaju win, to od dziesiątek lat wiedzie prym wśród szamanów na królewskim dworze w Wielkiej Brytanii. 
Jego cena rzeczywiście jest królewska, ale w życiu zdarzają się i takie chwile, kiedy właściwy czas, właściwe miejsce i ludzie wymagają właściwej oprawy, a wtedy szampan może być doskonałym dopełnieniem. Podobno sama Madame Bollinger zapytana o to, w jakich sytuacjach sięga po szampana stwierdziła: „Piję szampana, gdy jestem radosna i gdy mi smutno. Czasem wypiję w samotności. Uważam to za obowiązek, gdy jestem w towarzystwie. Zabawiam się nim gdy nie mam apetytu i piję go gdy jestem głodna. Poza tym nie dotykam go nigdy, chyba że chce mi się pić...”


Degustacja została połączona z ciekawą prezentacją firmy Bollinger, na jej łamach można było spróbować czterech następujących butelek:

Bollinger Special Cuvee:
wyprodukowany w 60% z pinot noir (jeden z filarów firmy to dominująca rola tego szczepu), w zapachu nuty szarlotki, gruszek, brzoskwiń; w smaku bardzo orzeźwiający, o dobrej kwasowości z mineralnym finiszem.

Bollinger Rose:
tutaj pinot noir to aż 62%. Szampan powstał przez dodanie, na etapie produkcji 5-6% czerwonego wina. Ma przepiękny delikatnie łososiowy kolor, w smaku kwasowość jest bardziej pierwotna od poprzedniego, sam smak nieco powściągliwy, bardziej wyrafinowany, czujemy delikatne poziomkowe nuty.

Bollinger La Grande Annee 2004:
powstaje tylko w wyjątkowo udanych rocznikach. Był najlepszy z całej prezentowanej czwórki, ma przepiękny złoty kolor, w nosie czujemy smażone tosty i delikatne owoce, smak subtelny, zrównoważony, rześki, ale z rozbudowanym finiszem.


Bollinger Tradition RD 2002:
to szampan dojrzewający ponad 10 lat nad osadem, wyraźnie wytrawny (Extra Brut), w nosie nuty miodowe, śliwkowe. Zdaniem wielu najlepsze wino w panelu, a skoro to najwyższa półka, to chyba trzeba być smakoszem szampanów, by w pełni je docenić, prawdziwy agent 007.

Podsumowanie?
Po pierwsze, ekskluzywność smaku, zapachu i wyglądu robi duże wrażenie.
Po drugie, te szampany to na pewno Liga Mistrzów w swojej klasie.
Po trzecie, niestety całość przekłada się też na cenę. 
Ale jeśli szukacie butelki na uczczenie jakiejś wyjątkowej okazji, która jest bezcenna sama w sobie - to znajdziecie tu doskonałą oprawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz